środa, 10 września 2014

Recenzja + swatch - cienie 4YOU Ingrid

W końcu znalazłam czas, aby na spokojnie napisać moje spostrzeżenia na temat poczwórnych cieni sypkich 4YOU marki Ingrid, które mam okazję testować od pewnego czasu. 

Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, co zauważamy na samym początku, czyli opakowanie, które jest po prostu świetne! Dlaczego? Z dwóch prostych przyczyn - po pierwsze na nakrętce znajduje się okrągłe lusterko, które jest bardzo przydatne, gdy np. chcemy na szybko sprawdzić czy wszystko w porządku z naszym pięknym makijażem, a po drugie... Opakowanie podzielone jest na cztery części, z której każda zaopatrzona jest w osobny aplikator, dzięki czemu nie trzeba brudzić 4 różnych pędzli (jeśli do makijażu wykorzystujemy akurat wszystkie 4 kolory ;) ). Jedyne nad czym się zastanawiam, to jak wydobędę ich resztki, kiedy będą się już kończyły, ale do tego jeszcze dłuuuga droga.


A teraz do rzeczy, czyli to co najważniejsze, bo opakowanie opakowaniem, ale bez zawartości byłoby bez znaczenia ;)
Same cienie są cóż... Niesamowite. Serio. Miałam okazję pracować z wieloma pudrowymi/sypkimi cieniami z bardzo różnych półek cenowych i śmiało mogę stwierdzić, że te niczemu nie ustępują swoim droższym koleżankom ;) Warto zauważyć, że sypkie, ale nieosypujące się!
Cienie są pięknie napigmentowane, dzięki czemu nie potrzeba ich dużo, aby uzyskać intensywny, żywy kolor. Ah, co bardzo ważne, a o czym jeszcze nie napisałam, to to, że wszystkie są błyszczące, tzn. bez brokatów czy innych cudów, jednak mają mocno perłowe/mieniące się wykończenie. Kilka odcieni jest opalizujących (powinno być to widać na swatchach poniżej). Można wykonać nimi pełen makijaż, jednak dla mnie absolutnym szaleństwem są jasne kolory - wprost stworzone do rozświetlania wewnętrznych kącików oczu.
Swatche wykonane są z lampą i bez lampy, ale zdecydowanie lepiej sugerować się tymi wykonanymi z lampą, ponieważ nieco lepiej odwzorowują, to jak błyszczące są cienie, chociaż efekt na żywo jest jeszcze lepszy. Poniżej swatche połowy dostępnych zestawień kolorystycznych (numerki od 1 do 6 - po kolei :) ). 







Dostępnych jest 12 wariantów kolorystycznych, jednak nie posiadam wszystkich, dlatego dorzucam jeszcze zestawienie ze strony producenta z zaprezentowaną przeze mnie szóstką i pozostałą szóstką:


Podsumowując: polecam zdecydowanie :) Zakochałam się w tych cieniach od pierwszego użycia, nie tylko dlatego, że mają praktyczne opakowanie (i przystępną cenę ok. 15 zł.), ale przede wszystkim przez intensywność kolorów i to jak cudownie się mienią! Moi faworyci to zestaw nr 2 i 4 - w sam raz do makijażu dziennego. Trwałości również nie mam nic do zarzucenia - nie osypują się i nie zbierają w załamaniach powieki  i na bazie spokojnie utrzymują się przez cały dzień. 
Czy miałyście już okazję je wypróbować? Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz