Pierwsze podejście do ożywienia moich monotonnych włosów opisałam tutaj. Efekt nie był daleki od zadowalającego, więc postanowiłam, że spełnię swoje marzenie sprzed roku i zafunduje sobie w końcu to ombre!
Uzbrojona w wiedzę płynącą z filmików instruktażowych, różnych blogów i doświadczeń moich koleżanek zabrałam się do roboty.
Na pierwszy rzut kupiłam rozjaśniacz Syoss 11-0, który zgodnie z zapewnieniami producenta ma rozjaśnić włosy do 6 tonów (bez miedzianych tonów).
Zdecydowałam się na niego, ponieważ dawno, dawno temu rozjaśniałam nim włosy pod rudą farbę i całkiem nieźle się sprawdził.
Samo ombre robiłam zupełnie sama, co przy włosach do pasa nie było takie proste, ale jakoś poszło :) Nałożyłam rozjaśniacz na włosy do połowy tej wysokości, do której chciałam rozjaśnić włosy, po 20 minutach nałożyłam na resztę włosów już do tej właściwej wysokości i poczekałam 25 minut (łącznie 45, czyli tyle, ile jest maksymalnie dozwolone). Efekt był, cóż... Zobaczcie same:
Dramatu nie było, ale zdecydowanie nie było to, czego oczekiwałam. Plus tego taki, że końce nie były zniszczone.
Postanowiłam się jednak nie poddawać i drugą próbę podjęłam następnego dnia. Tym razem sięgnęłam po najtańszy rozjaśniacz, jaki znalazłam, czyli po Joanna Super Blond, który ma rozjaśniać włosy o 5-6 tonów.
W myśl zasady "do trzech razy sztuka" postanowiłam pomęczyć ostatni raz moje włosy.
Wybór padł na Joanna Naturia, który rozjaśnia o 4-5 tonów.
Czas oczekiwania był dla mnie niemożliwy do wytrzymania, ponieważ obiecałam sobie, że tak jak teraz wyjdzie, tak już zostanie!
Tym razem udało się :) Nie jest to co prawda taki kolor jaki sobie wymarzyłam, bo jednak wciąż jest rudy i za parę tygodni pewnie będę dalej kombinować, jednak jest zdecydowanie wyraźniejszy i nie tak płomienny jak w poprzednich przypadkach :)
Podsumowując:
robienie ombre na ciemnych (zwłaszcza farbowanych) włosach, to mega długi proces, zwłaszcza, jeśli chce się uzyskać jakikolwiek blond. Teraz próbowałabym raczej kąpieli rozjaśniających, chociaż moje włosy po 3 rozjaśnianiach w ciągu jednego tygodnia nie są jakoś mega zniszczone, ot - lekko się przesuszyły, ale szybko wracają do normy :)
A wy? Jakie macie doświadczenie z domowym rozjaśnianiem włosów lub ombre? :)